Początek XX wieku przyniósł szybkie osadnictwo łódzkiej ludności robotniczej i rzemieślniczej poza granicami miasta. Doskonałym miejscem do budowy własnych małych domów były tereny nad Nerem i Olechówką, w kierunku do Pabianic i Tuszyna.
Budowały się całe rodziny. Rodziły się liczne dzieci. Ludność polska, w przeważającej liczbie katolicy, miała swoją parafię w odległych Pabianicach. Była to parafia pw. Św. Mateusza, obejmująca oprócz Rudy także Chocianowice, Gadkę oraz Rokicie. Duszpasterstwo pabianickie w wymienionych miejscach ograniczało się tylko do niedzielnych mszy odprawianych przy kapliczkach lub w domach prywatnych. Co światlejsi mieszkańcy rozpoczęli więc starania o budowę Kościoła z prawdziwego zdarzenia, zdając sobie sprawę, że na terenach zaboru rosyjskiego wiara katolicka byłą spoiwem polskości.
Starania Rudzian o własną parafię zostały w dużym stopniu podyktowane bliskością szybko rozwijającej się, przemysłowej Łodzi. Naturalnym porządkiem rzeczy było związanie się starych i nowych mieszkańców Rudy z prężnym centrum włókienniczym, chociażby poprzez zatrudnienie, zwłaszcza, że wielu łódzkich przemysłowców przeniosło swoje fabryki właśnie do Rudy. Ta sytuacja niewątpliwie wpłynęła na osłabienie więzów z Pabianicami, w tym również religijnych.
Szybko okazało się, że zbudowanie własnego Kościoła nie jest takie proste. Prawdziwym utrapieniem okazały się działania prawosławnych władz carskich, a raczej ich zamierzona ślamazarność. Carscy urzędnicy nie spieszyli się z wydaniem zezwolenia na budowę kościoła katolickiego, podejrzewam wręcz, że robili wszystko, aby takiego dokumentu w ogóle nie było. Aby więc sprostać potrzebom rosnącej liczby wiernych, parafia pabianicka utworzyła filię swojego Kościoła w Rudzie, w mieszkaniu prywatnym, na pierwszym piętrze domu przy ul. Trudnej 4. Odtąd regularnie już odbywały się msze w niedziele i święta. Taka sytuacja trwała do roku 1917.
Oczywiście Rudzianie cały czas podejmowali działania, mające na celu postawienie budynku kościelnego. Jeżeli nie można było oficjalnie nazwać go Kościołem, to trzeba było wymyśleć inną nazwę, która w żaden sposób nie kojarzyła się z religią… Może w takim razie remiza strażacka? Przecież naturalnym było, że w każdej miejscowości musiała być jednostka przeciwogniowa, a ta jednostka powinna mieć siedzibę. Władze zezwoliły więc na budowę rzekomej remizy na terenie majątku Wiesława Gerlicza. Budowę zaczęto w latach 1912-1913.
Po nastaniu działań wojennych związanych z I wojną światową i wyparciu Rosjan przez Niemców, budowa znacznie przyspieszyła. Ale “remiza” w ogóle nie przypominała kształtem Kościoła, a raczej zwykłą szopę. Budynek stał na płytkich fundamentach, jego dach był kryty papą, a ściany zbudowano z tzw. muru pruskiego.
Władze duchowne z Włocławka mianowały pierwszego proboszcza w Kościele Św. Józefa w Rudzie Pabianickiej. Został nim ksiądz Franciszek Potapski, urodzony 1 XII 1882 r. w Sieradzu. W 1908 r. ukończył Seminarium Duchowne we Włocławku. Urząd proboszcza parafii św. Józefa piastował w latach 1917-1926. Później objął parafię w Szczercowie, a następnie, jako proboszcz i dziekan w Bełchatowie. 6 X 1941 r. został aresztowany przez Niemców i wysłany do obozu w Dachau, gdzie zginął dnia 20 V 1942 r., a jego ciało spalono.
Obejmując parafię w Rudzie, młody ksiądz Potapski szybko przystąpił do pracy. Pierwszym podjętym przez niego działaniem była rozbudowa i wzmocnienie istniejącej “remiza”, tak aby chociaż przypominała Kościół. Oto jak w kronice parafialnej zapisano ten fakt:
“(…) Ksiądz Franciszek Potapski, młody energiczny kapłan, (…) zorganizował parafię Św. Józefa. Naprzód istniejącą szopę z pruskiego muru rozbudował w ten sposób, że do istniejącej szopy przybudował solidne prezbiterium całe z cegły, sklepione cegłą i małą wieżyczkę na sygnaturkę. Całość prezbiterium otynkowano z wewnątrz i zewnątrz. Po obydwóch stronach prezbiterium przybudówki. W jednej mieściła się zakrystia, w drugiej schowanko. Dach kryty dachówką cementową. Z frontu zaś przybudowano małą kruchtę krytą papą. I w ten sposób wyglądał Kościół. Aby środkowa budowla kościoła nie przewróciła się, z muru pruskiego wzniesiona, z boków wybudowano po dwie skarpy z każdej strony z cegieł, podtrzymujące ściany…”
Kolejną pilną sprawą była kwestia budowy nowego cmentarza. Poprzedni, umiejscowiony prawdopodobnie przy ul. Krzywej, mógł być niewystarczający wobec rosnącej liczby ludności w Rudzie. W kronice czytamy:
“Dnia 24 sierpnia 1917 r. parafia Św. Józefa kupiła działkę ziemi o powierzchni 3 (trzech) mórg nowopolskich wydzieloną z gruntów Ao1 (rejestr hipoteczny Ao1) we wsi Chocianowice, wówczas guberni Piotrkowskiej, powiatu łaskiego, gminy Widzew. Działka ta była wcześniej własnością małżeństwa Karola i Marii Freitag. Akt kupna działki sporządzono dnia 24 sierpnia 1917 r., nr541, w kancelarii rejenta Teofila Chrampińskiego mającego siedzibę w Zgierzu.” Cmentarz ten mieści się przy dzisiejszej ulicy Mierzejowej.
Po księdzu Potapskim parafię objął ksiądz Lewandowicz. On również, od samego początku, pracował z poświęceniem, tym bardziej, że parafia cierpiała na różnego rodzaju niedostatki. Ot chociażby sprawa plebanii. Ponieważ jej nie było, proboszcz miał tymczasową siedzibę w domu pp. Jędrychowskich.
W 1927 r. ufundowane zostały trzy dzwony kościelne, wybudowano również drewnianą plebanię na ulicy Kościelnej, na przeciwko kościoła. Ksiądz Lewandowicz przy plebanii założył sad owocowy, gdzie rosły również drzewa ozdobne, jednak nie utrzymał się on długo, ze względu na znaczną podmokłość terenu.
Szybko okazało się, że stary Kościół jest za mały na potrzeby wiernych. Mógł pomieścić 600 osób, a w parafii mieszkało w latach 30-tych około 9000 katolików. Zaczęto więc budowę nowej, większej świątyni, za starym Kościołem.
Wojenne losy księży z Parafii Św. Józefa, były podobne do losów innych polskich kapłanów, prześladowanych i wysyłanych do obozów koncentracyjnych lub na ciężkie roboty do Niemiec. Do dnia 6 X 1941 r., tj. do dnia wywózki do Dachau, księża starali się prowadzić nauczanie religii, mimo zakazów i zamknięcia polskich szkół. Po 6 X 1941 r. życie religijne w Rudzie zamarło. Kościół Niemcy przekształcili w magazyn. Nieremontowany budynek szybko uległ dewastacji. Uszkodzony został również budynek niedokończonego nowego Kościoła. Stowarzyszenia religijne miały całkowity zakaz działalności, chociaż chór sumowy odbywał potajemne próby śpiewu. Po wojnie tylko jeden z wywiezionych kapłanów wrócił do parafii.
Po zakończeniu działań wojennych tymczasowym administratorem parafii został ksiądz Stefan Chmiel, którego czekało niełatwe zadanie przywrócenia ładu. Przy pomocy parafian uporządkował trochę stary Kościół, tak aby można było rozpocząć odprawianie nabożeństw. Kuria Biskupia przekazała trochę przedmiotów kościelnych, tj. ornaty, kielichy, kapy i monstrancje, które udało się odzyskać po ucieczce Niemców. Dużym problemem był natomiast brak aktów kościelnych wywiezionych bądź zniszczonych, trzeba było żmudnie szukać tych dokumentów. Nie wszystkie udało się odnaleźć.
Stary Kościół został rozebrany w 1948 r. Do nowego trzeba było przenieść całe wyposażenie, chociaż budynek nie był ukończony, brakowało ściany przedniej. Front dokończono dopiero po całkowitym rozebraniu prezbiterium w starym budynku. Cegły z rozbiórki, po oczyszczeniu, zabezpieczono, aby ponownie wykorzystać je do budowy świątyni. Uroczysta inauguracja nowego Kościoła odbyła się 16 V 1948 r.
tekst Macieja Tarnowskiego na podstawie kroniki kościelnej